Tydzień z życia muchy
Tydzień z życia muchy
Opis publikacji
Urodziłem się w Warszawie, choć tak naprawdę w Radzyminie. Ojciec zawinął mnie w prześcieradła i szybko przewiózł do szpitala na Ochocie. I tak zostałem warszawiakiem. Nauki pobierałem na wagarach. Czytałem lektury przeznaczone dla wagarowiczów, "Myśli" Seneki, dialogi Platona i temu podobne knoty. Odkrywanie praw natury zacząłem od pisania podłych wierszy. Ofiarowałem je przyrodzie i koleżance. Prosta ekonomia wysiłku. Wkrótce pisanie marnych wierszy zastąpiłem pisaniem marnej pracy doktorskiej z filozofii. Poszukując prawdy o świecie, zostałem reporterem największego ówczesnego dziennika. Tu jednak czekała na mnie największa zagadka. Bo właściwie kiedy prawda jest bardziej wiarygodna? Kiedy zmienia się w informację? Czy wtedy, kiedy informacja zmienia się w prawdę? Tak oto powstała książka "Tydzień z życia muchy". Bogusław Marcin Kotowski Warszawa. Lata dziewięćdziesiąte. W redakcji sezon ogórkowy, brakuje tematów. Początkujący, choć nie najmłodszy dziennikarz sta...
Urodziłem się w Warszawie, choć tak naprawdę w Radzyminie. Ojciec zawinął mnie w prześcieradła i szybko przewiózł do szpitala na Ochocie. I tak zostałem warszawiakiem. Nauki pobierałem na wagarach. Czytałem lektury przeznaczone dla wagarowiczów, "Myśli" Seneki, dialogi Platona i temu podobne knoty. Odkrywanie praw natury zacząłem od pisania podłych wierszy. Ofiarowałem je przyrodzie i koleżance. Prosta ekonomia wysiłku. Wkrótce pisanie marnych wierszy zastąpiłem pisaniem marnej pracy doktorskiej z filozofii. Poszukując prawdy o świecie, zostałem reporterem największego ówczesnego dziennika. Tu jednak czekała na mnie największa zagadka. Bo właściwie kiedy prawda jest bardziej wiarygodna? Kiedy zmienia się w informację? Czy wtedy, kiedy informacja zmienia się w prawdę? Tak oto powstała książka "Tydzień z życia muchy". Bogusław Marcin Kotowski Warszawa. Lata dziewięćdziesiąte. W redakcji sezon ogórkowy, brakuje tematów. Początkujący, choć nie najmłodszy dziennikarz stara się wygrzebać je choćby spod ziemi. Koloryzuje nic nieznaczące, drobne wydarzenia. Na Dworcu Centralnym bezdomny nagabuje go o jałmużnę – wymyśla głodówkę bezdomnych. Sąsiad nie może sprzedać działki – wymyśla zapaść na rynku nieruchomości. Ma tydzień na napisanie kilku mocno naciąganych artykułów. Towarzyszy mu mucha. Przywlókł ją do samochodu, kiedy przebrany za menela próbował namówić bezdomnych do głodówki. Jego notatka o zapaści na rynku nieruchomości wywołuje efekt domina. Wybucha ogólnokrajowy kryzys. Bogusław Marcin Kotowski