Terapia
Terapia
Opis publikacji
Lesław Kłos – podróżnik, fotograf, muzyk, pasjonat kultur indiańskich. Wiele czasu spędził w Ameryce Południowej wśród tubylców. Autor kilkunastu tematycznych wystaw fotografii portretowej i reporterskiej. Jest zafascynowany naturą i zachodzącymi w niej procesami. Ciągle powątpiewa w jej rzeczywiste istnienie, wliczając w to siebie. Uważa, że życie jest jakąś anomalią, czymś niemal nieprzyzwoitym, błędem w czyjejś kalkulacji. Zbyt odstaje od nieskończonej ciemności i ognia piekielnego. Z drugiej strony, gdy już się stało, zatapia się w nim całkowicie,nie przeoczając listka drgającego na wietrze i pajęczej sieci z szamoczącym się w jej środku maleńkim jak ziarnko piasku życiem. Swoją wizję świata stara się utrwalić w wierszach, które pisze w potrzebie chwili, i są to jego osobiste refleksje nad procesami zachodzącymi w przyrodzie. Często są zabarwione sarkazmem,tragizmem, a czasem komizmem, choć śmiać się nie ma z czego. 0,000001 Na laurach poczęty wjeżdżam dumni...
Lesław Kłos – podróżnik, fotograf, muzyk, pasjonat kultur indiańskich. Wiele czasu spędził w Ameryce Południowej wśród tubylców. Autor kilkunastu tematycznych wystaw fotografii portretowej i reporterskiej. Jest zafascynowany naturą i zachodzącymi w niej procesami. Ciągle powątpiewa w jej rzeczywiste istnienie, wliczając w to siebie. Uważa, że życie jest jakąś anomalią, czymś niemal nieprzyzwoitym, błędem w czyjejś kalkulacji. Zbyt odstaje od nieskończonej ciemności i ognia piekielnego. Z drugiej strony, gdy już się stało, zatapia się w nim całkowicie, nie przeoczając listka drgającego na wietrze i pajęczej sieci z szamoczącym się w jej środku maleńkim jak ziarnko piasku życiem. Swoją wizję świata stara się utrwalić w wierszach, które pisze w potrzebie chwili, i są to jego osobiste refleksje nad procesami zachodzącymi w przyrodzie. Często są zabarwione sarkazmem, tragizmem, a czasem komizmem, choć śmiać się nie ma z czego. 0,000001 Na laurach poczęty wjeżdżam dumnie w przestrzenie pełne różnorakich bytów. Ich dusze czasem wołają o pomoc, gubiąc po omacku drogę. Uciekam. Niepewnie oglądam się za siebie. Tam, na bezdrożach świata bezwiednie pełznie czas. Już nie biegnę. Siadam na mokrej trawie. Cierpliwie czekam. On i tak mnie dopadnie.