Portrety
Portrety
Opis publikacji
„Bo to był niezły dowcip, taki na granicy, albo bardzo jej blisko,na tyle jeszcze zakamuflowany, że ujdzie. Że można wybuchnąć śmiechem, bo pojmą i tak tylko wtajemniczeni”. W takim świecie, na pograniczu kultur i języków – gdzie grają półsłówka, konteksty i aluzje – poruszają się bohaterowie opowiadań Jolanty Jonaszko. Narratorka – alter ego autorki, mieszkającej z rodziną w Niemczech – funkcjonuje jednocześnie jako obca i swoja. Obca, bo cudzoziemka,swoja, bo reprezentuje niemiecką korporację jako konsultantka i coach. Pozycja pomiędzy, w połączeniu z osobistą wrażliwością, jest bogatym źródłem pisarskich obserwacji i inspiracji. I szczególnego zrozumienia dla przeżyć i dramatów ludzi zawieszonych gdzieś między Wschodem a Zachodem, Północą a Południem. Jak mieszkanka Splitu z opowiadania Elena, ofiara przemocy, która zbyt późno poznała, że jej niemiecki mąż „nie jest księciem na białym koniu, ale kimś,kogo w bajkach nie znajdziesz, ani chorwackich, ani niemieck...
„Bo to był niezły dowcip, taki na granicy, albo bardzo jej blisko, na tyle jeszcze zakamuflowany, że ujdzie. Że można wybuchnąć śmiechem, bo pojmą i tak tylko wtajemniczeni”. W takim świecie, na pograniczu kultur i języków – gdzie grają półsłówka, konteksty i aluzje – poruszają się bohaterowie opowiadań Jolanty Jonaszko. Narratorka – alter ego autorki, mieszkającej z rodziną w Niemczech – funkcjonuje jednocześnie jako obca i swoja. Obca, bo cudzoziemka, swoja, bo reprezentuje niemiecką korporację jako konsultantka i coach. Pozycja pomiędzy, w połączeniu z osobistą wrażliwością, jest bogatym źródłem pisarskich obserwacji i inspiracji. I szczególnego zrozumienia dla przeżyć i dramatów ludzi zawieszonych gdzieś między Wschodem a Zachodem, Północą a Południem. Jak mieszkanka Splitu z opowiadania Elena, ofiara przemocy, która zbyt późno poznała, że jej niemiecki mąż „nie jest księciem na białym koniu, ale kimś, kogo w bajkach nie znajdziesz, ani chorwackich, ani niemieckich”. Jonaszko swobodnie, z gracją operuje słowem, nastrojem, rytmem narracji. Ale potrafi też zawiesić głos, chwytając metafizyczne mgnienia, gdy między dwiema istotami przeskakuje iskra zrozumienia. Jak po rozmowie z elokwentną i wygadaną Angielką z opowiadania Liz, kiedy „siedziały przez chwilę w milczeniu i popijały sok z czarnej porzeczki, zmieszany pół na pół z wodą gazowaną. Zbudził ich dzwonek i świat za drzwiami, który pukał i prosił o radę, o słowa”. Z taką delikatnością pióra i serca szkicuje autorka Portrety swoich bohaterów. Zbigniew Jasina